sobota, 26 listopada 2011

Dzień Bez Zakupów

fot. LeCanard

Dziś jest mój ulubiony dzień w roku - dzień bez kupowania. Jak go spędziliście? Udało się nie kupować? Nam niestety nie, bo rano stwierdziliśmy, że nie mamy ani chleba, ani papieru toaletowego, ani ziemniaków. No i trzeba było na dzień dobry udać się do sklepu. Ale na tym się skończyło, bo z pozostałych zapasów udało mi się zrobić całkiem spory obiadek - zupę warzywną, kaszę z warzywami i nawet starczyło mąki na drożdżówki cynamonowe... mniammm... Całkiem nieźle.
A teraz... ponieważ jest sobota wieczór... bardzo kusi chęć kupienia piwa. A może poczekać do północy? Ech...

czwartek, 20 października 2011

Bez kasy NAPRAWDĘ

Skoro jestem przy niesamowitych historiach ludzi, przedstawię sylwetkę Marka Boyle'a, Brytyjczyka który w 2008 roku zdecydował, że będzie żył bez pieniędzy.
Studiował ekonomię, potem pracował dla firm produkujących żywność ekologiczna i był świetnie opłacanym menedżerem. Jednak to mu nie wystarczało. Postanowił żyć "naprawdę" ekologicznie, rzucił pracę, rozdał oszczędności i zamieszkał w starej przyczepie. Wcześniej jednak dobrze się do tego przygotował: kupił kilka urządzeń, których nie byłby w stanie zrobić sam - panele słoneczne do zasilania laptopa i telefonu, do ogrzewania wody, zdobył telefon (tylko do odbierania połączeń przychodzących) i laptop z odzysku oraz używaną przyczepę. Swój nowy "dom" postawił na terenie gospodarstwa ekologicznego, w zamian za wolontarystyczną pracę. Żywi się tym, co wyrośnie mu w ogródku, zbiera w lesie jagody, orzechy i grzyby, a w mieście wyszukuje odpadków wyrzucanych przez sklepy i restauracje.
Sam skonstruował urządzenie do gotowania, pastę do zębów też zrobił sam (rybie ości i nasiona kopru włoskiego), a zamiast papieru toaletowego używa gazet odkładanych przez kioskarza (wielkie mi co...:]).
O swoim zyciu napisał książkę The Moneyless Man, wydaną w 2010r. Ponoć całkowity dochód przeznaczy na stworzenie wspólnoty funkcjonującej wg zasad Freekonomy.

niedziela, 18 września 2011

Piękne życie bez pieniędzy

Mała przerwa w pisaniu, wynikła z faktu, iż dorwałam się do kilku książek, wypożyczonych z biblioteki rzecz jasna, bo przecież nie będę kupować :) Nie tylko z oszczędności, ale też dlatego, ze należę do ludzi, którzy do przesady szanują papier. Ponieważ jest to surowiec powstały z drzew, staram się go nie nadużywać, każdy skrawek kartki zapisywać do granic możliwości. Tym samym nie kupuję, a tym bardziej nie kseruję książek, tylko staram się je wypożyczać.
Tak więc w ferworze czytania wpadła mi w ręce pozycja Piękne życie bez pieniędzy.
Jest to lektura bardzo ciekawa i na pewno warto ją przeczytać, choćby po to żeby się nie zgodzić z autorem :)Nie jest to typowy poradnik dla tych, którzy chcieliby żyć bez pieniędzy. Jest to bardziej esej filozoficzno-społeczno-obyczajowy. Jeśli do tej pory taki gatunek nie istniał, to Alexander von Schonburg z pewnością go stworzył. Autor (z zubożałego arystokratycznego rodu) prezentuje przypadki ubożenia wśród społeczeństw, miast i narodów, żeby potem przekonywać nas, że bycie bogatym jest obecnie démodé. W obliczu nadciągającego kryzysu wszyscy powinniśmy zacisnąć pasa i uczyć się jak sobie radzić bez pieniędzy. Przytacza przy tym mnóstwo przykładów na irracjonalne postępowanie ludzi bogatych, którzy większość swojego czasu spędzają w pracy, żeby potem swoje ciężko zarobione pieniądze wydać na masę niepotrzebnych rzeczy. Z książki można się też dowiedzieć, dlaczego bieganie w parku jest przyjemniejsze od ćwiczeń w zapoconej siłowni, dlaczego nie warto kupować dziecku wszystkich dostępnych na rynku zabawek i wreszcie dlaczego urlop ogłupia.
Minusem książki jest, jak zwykle w takich przypadkach, rzeczywistość trochę nieprzystająca do polskich warunków. Ponadto całość pisana jest z punktu widzenia zubożałego arystokraty, a więc z dużą dozą wyniosłości poprzeplatanej niemieckim poczuciem humoru (czyli czymś co nie istnieje). Mimo to namawiam do lektury.

czwartek, 1 września 2011

Eko w Radiu Opole


Juhuu! Będę w Radiu Opole!! Słuchajcie audycji Wszystko czego pragniesz codziennie między 11 a 12. Będę tam udzielać porad ekologicznych :)

niedziela, 28 sierpnia 2011

15 lat bez pieniędzy

Zrobiliśmy sobie małe wakacje - góry, jeziorko, rowery, joga w parku, koncerty na rynku. I było super! Ponieśliśmy tylko koszty benzyny, gdyż ze względu na małego Pima i obowiązek używania fotelików samochodowych nie mogliśmy pojechać stopem.
Po powrocie czekała na mnie niespodzianka podesłana przez oberglogauera - artykuł o kobiecie, która od 15 lat żyje bez pieniędzy.

Heidemarie Schwermer ma 69 lat, mieszka w Niemczech i od dawna nie używa gotówki, bo wymienia się dobrami z innymi ludźmi. Zaczęło sie od eksperymentu, który miał trwać rok, ale bardzo jej się spodobało i postanowiła pozostać przy tym stylu życia. Mieszka tam, gdzie ktoś ją zaprosi, w zamian opiekując się mieszkaniem, jada to, czym zostanie poczęstowana. I cieszy się bieżącą chwilą. A swoją emeryturę rozdaje potrzebującym, podobnie jak honorarium za dwie książki, w których opisała swoje doświadczenia.
Uważam, że to świetny pomysł i każdy z nas powinien sobie zrobić taki roczny eksperyment, wtedy moglibyśmy dojrzeć jak bardzo nieracjonalnie postępujemy zaharowując się tylko po to, żeby kupić masę niepotrzebnych rzeczy. W każdym razie rzecz jest warta przemyślenia.

czwartek, 18 sierpnia 2011

Jedzieeemyy!!

No to jak wakacje, to trzeba też gdzieś pojechać. Oczywiście autostopem, albo, jak ktoś ma kondycję, można też rowerem. Czasem jak słyszę narzekania ludzi, ze nigdzie nie wyjeżdżają, bo nie mają pieniędzy, to mi przysłowiowe witki opadają. A cóż za problem spakować namiot i stanąć na skraju drogi z wyciągniętym kciukiem? Można pozwiedzać i trochę adrenaliny zażyć... No, z dziećmi tego nie polecam, ze względu na konieczność fotelików samochodowych. Ale wtedy najtaniej chyba wyjdzie samochodem...
Jeździć można wszędzie i zwiedzać co tylko się chce. Jak ktoś decyduje się pozostać w kraju, może się wybrać na różne bezpłatne imprezy. Co prawda Przystanek Woodstock i Tydzień Kultury Beskidzkiej już za nami, ale sezon koncertowy dopiero się rozkręca.
Jeżeli kogoś zawieje nad morze, może wybrać się na Famę w Świnoujściu, tam na pewno czeka sporo atrakcji - koncerty, wystawy, kabarety i różne spontaniczne przedsięwzięcia artystyczne. Także ciekawą propozycją jest Motocyklowe Pożegnanie Lata w Ustce. W programie podziwianie motorów, podziwianie motorów i kilka zespołów, żeby się lepiej podziwiało :). Poza tym każda szanująca się plaża na pewno organizuje jakąś scenę plenerową, więc warto śledzić program miasta, do którego chcemy się wybrać.
Wiele propozycji jak zwykle ma stolica - Centrum Kopernik zaprasza na koncerty muzyki klubowej, organizowany jest też ciekawy cykl Chopin na Krakowskim Przedmieściu, oprócz tego jest Letnia Scena w Złotych Tarasach , gdzie też można posłuchać ciekawych zespołów. Z wielką pompą zapowiadają się w tym roku Dni Częstochowy, gdzie zagrają m. in. Agnieszka Chylińska i Blue Cafe. W Bielsku-Białej galeria Sfera organizuje koncert Nocnej Zmiany Bluesa.
Jeżeli komuś odpowiadają inne klimaty, można wybrać się na Festiwal Kultury Żydowskiej w Warszawie (ten w Krakowie już się skończył) lub Dzień Kultury Żydowskiej w Szczebrzeszynie.
A zupełnie inną propozycję ma Wrocław, który oferuje piknik rodzinny - w programie gry, zabawy, spektakl teatru lalek, pokaz filmowy oraz koncert.
Jeżeli ktoś jest miłośnikiem teatru, polecam Festiwal Artystów Ulicy w Gliwicach, Letnią Scenę w chorzowskiej Sztygarce oraz Żarskie Plenerowe Spotkania ze Sztuką.

Poza tym idzie sezon dożynkowy, więc uwaga, bo gminy potrafią zaskoczyć! Ja osobiście lubię dożynki same w sobie, bo mają niepowtarzalny klimat, no i czasem częstują na nich kołaczem... mmm... Na Opolszczyźnie dożynki wojewódzkie odbędą się w tym roku 11 września w Praszce, a zaśpiewa Gosia Andrzejewicz i Wawele. Jak zwykle Gogolin kusi ciekawymi wydarzeniami, bo na pożegnanie lata zapraszają zespół Big Day, a na Żniwnioku wystąpi grupa wokalna Golców z programu Bitwa na Głosy. Oj będzie się działo...
Uff... to tylko wybrane spośród darmowych propozycji zabaw i imprez. więc nikt mi nie powie, że nie ma w wakacje co robić! Jeśli ktoś ma jeszcze jakieś pomysły, to zapraszam do komentowania.

wtorek, 16 sierpnia 2011

Wakacje za darmochę

Sezon wakacyjny powoli dobiega końca, więc dla tych, którzy się jeszcze nigdzie nie ruszyli ostatnia okazja, żeby coś ze sobą zrobić. A bez pieniędzy robić można dużo rzeczy, trzeba tylko ruszyć głową.
Można na przykład pojeździć na rowerze. Oczywiście, trzeba go najpierw mieć. Ale litości - dwukołowca można nabyć w komisie za grosze, albo ostatecznie pożyczyć. I już słyszę te wszystkie narzekania, że w Opolu nie ma infrastruktury rowerowej (nie wiem, co to znaczy, ale cytuję za gazetą). No ale można przecież jeździć po ulicy lub chodniku. Nie zaszaleje się co prawda i trzeba się nagimnastykować omijając pieszych, ale się da. A jak już się dojedzie nad Odrę - tam jest gdzie pojeździć! Ciekawe ścieżki aż się o to proszą. A jak nam się znudzi, to można się wybrać do Turawy. Jedzie się bardzo przyjemnie laskiem, a przy okazji warto się wykąpać (tylko uwaga na sinice).

No właśnie, jeśli chodzi o kąpanie, to w każdym chyba mieście są jakieś kąpieliska. I nie mam tu na myśli basenu odkrytego, ale jakiś zalew lub jeziorko z plażą i ratownikiem, gdzie można miło i bezpiecznie spędzić czas. W Opolu tych kąpielisk jest całkiem sporo, z czego przynajmniej cztery nadają się także dla małych dzieci (Malina, Bolko, Silesia i Zawada). Jest co prawda tłoczno, nie znamy jakości wody i nie zawsze jest łatwy dojazd, ale są ratownicy, toi toie i czasem nawet niedrogie hot dogi i wata cukrowa, więc nie ma co narzekać. Oczywiście żeby wyszło taniej my wybieramy się tam z własnymi kanapkami i na piechotę. No, ewentualnie rowerem.
Jeśli pogoda nie dopisuje, albo nie mamy ochoty na wodne szaleństwo, pozostają rozrywki kulturalne. Filharmonia co niedzielę organizuje koncerty promenadowe, w soboty i w niedziele różnych wschodzących gwiazd można posłuchać pod ratuszem. Miłośników dobrego kina Galeria Sztuki Współczesnej zaprasza na Lato Filmów z GSW, gdzie pod chmurką można obejrzeć filmy naszych sąsiadów. Nie odpoczywają również biblioteki. Zarówno Wojewódzka Biblioteka Publiczna, jak i Miejska Biblioteka Publiczna organizują ciekawe spotkania i wernisaże. Dodatkowo Biblioteka Austriacka proponuje czytelnikom bezpłatny kurs języka niemieckiego, a Oddział Zbiorów Obcojęzycznych zaprasza w czwartki na dobre filmy. Miejska Biblioteka nie pozostaje w tyle i w środy proponuje konwersacje po angielsku, a w czwartki Klub Mam .
I jakby tego było mało Muzeum Wsi Opolskiej w Bierkowicach zaprasza w każdy poniedziałek na bezpłatne zwiedzanie.
Ponadto warto czytać plakaty i być na bieżąco, bowiem na zakończenie lata na pewno trafi się jakaś większa impreza w rynku - koncerty, fajerwerki, itp.
Jeśli komuś mało i ma jeszcze siły, może poszukać darmowych atrakcji poza Opolem. Gdzie? O tym już niedługo...

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Sprzątanie

Dom bez detergentów - to moje marzenie. Naturalne zapachy olejków eterycznych zamiast chemii, chloru i zniszczonych rąk - to jest to! Powoli uwalniam dom od detergentów, ale jeszcze zostało mi kilka resztek "z dawnych czasów", które powoli zużywam.
Czy to jest możliwe, żeby obejść się bez tych wszystkich specjalistycznych, inteligentnych proszków, płynów, z których każdy jest ekspertem - od zmywania, odplamiania, usuwania kamienia, usuwania tłuszczu itp. itd.? Moja odpowiedź jest następująca - ależ oczywiście, pod warunkiem, że ma się w domu sodę, ocet i cytrynę.
Wbrew pozorom sprzątanie za pomocą tych artykułów jest bardzo proste i nie wymaga więcej wysiłku niż korzystanie z kupnych detergentów.
Oto kilka przykładów:
- lustra myję czystą wodą z psikacza do kwiatków i miękką szmatką; tylko ten sposób nie pozostawia smug
- okna myję mieszanką wody i octu 1:1 i kilku kropel soku z cytryny
- podłogi myję wodą z dodatkiem octu i kilkoma kroplami olejku eterycznego (takiego jakim ma pachnieć całe mieszkanie)
- odpływy zasypuję sodą i solą, zalewam octem, a po godzinie wrzątkiem
- toaletę czyszczę sodą, czasem boraksem i codziennie wlewam kilka kropel olejku z drzewka herbacianego (ma działanie antybakteryjne)
- zlewy czyszczę sodą
- gary myję mieszanką płatków mydlanych zalanych wrzątkiem, octu i olejku z drzewka herbacianego
Takie podejście do sprzątania zmniejsza ryzyko alergii, podrażnień skóry, no i pozwala sporo zaoszczędzić. Teraz niech każdy z Was podsumuje ile miesięcznie wydaje na detergenty i sobie porówna:
1 kg sody = 5 zł (zapas na kilka miesięcy)
1 l octu = 2 zł (zapas na miesiąc)
1 cytryna = 1 zł
Jak ktoś chce szaleć:
200 g płatków mydlanych = 5 zł
1 kg boraksu = 10 zł (zapas na kilka miesięcy, ja przez rok zużyłam 1/2 kg)
A wodę i sól i tak w domu mamy.
Czyż to się nie opłaca? A gdy widzę moje dziecko raczkujące po świeżo umytej podłodze, cieszę się, że nie użyłam do tego chemii, podobnie mam, gdy wkładam go do wyszorowanej do czysta wanny. A za zaoszczędzone pieniądze pójdziemy sobie na basen, tam wchłoniemy sobie chloru za wszystkie czasy :)

Podaję też przydatne linki:
Eko-sztuczki
Portal ekorodzice

Polecam też książkę Zofii Dzięgielewskiej ABC porządków domowych


niedziela, 7 sierpnia 2011

Pieluchy wielorazowe - jeszcze raz

No i doświadczenie każe mi zweryfikować koszt pieluch wielorazowych.
Poprzednio podałam, że jedna kosztuje ok. 20 zł. No i jest to poniekąd prawdą, ale jest jedno ale. Można przecież posiadać maszynę do szycia. Zdobycie takiej maszyny to nie musi być duży wydatek - zawsze można takową odziedziczyć, albo kupić używaną. Ja swoją sprowadziłam z zagranicy i kosztowała mnie 200 zł. Jest to solidna maszyna, w niezłym stanie, w sam raz do nauki szycia.
Mając już maszynę można uszyć pieluchy. Jako materiałów można użyć flanelowych poszewek, ręczników i polarów, oczywiście zakupionych w lumpeksie. Wyjdą z tego tzw. pieluchy formowane - wymagające dodatkowo otulacza, żeby nie przeciekały. Tanio i zdrowo wyjdzie wykonanie takiego otulacza z wełny. W tym celu można kupić wełniany sweter i uszyć z niego gatki, bądź też zrobić majteczki na drutach. Po wykonaniu trzeba wełnę zaimpregnować w lanolinie (można niedrogo dostać w aptece) - trzyma na mur i nie przecieka.
Poniżej zamieszczam zdjęcie takiego otulacza wykonanego na drutach.
A tutaj można znaleźć przepisy jak prosto i tanio wykonać pieluchy.

niedziela, 13 marca 2011

Ile trzeba wydać na kulturę?

Ponieważ kończy się weekend, naszła mnie refleksja ile potrzeba pieniędzy na rozrywkę kulturalną.
Zacznę od filmów:
W Opolu działają co najmniej dwie instytucje oferujące darmowe pokazy filmowe - Teatr im. Kochanowskiego (Kino w Teatrze) oraz Biblioteka Wojewódzka (Biblioteczny Klub Filmowy), oprócz tego za co łaska można wybrać się na Oleską 45 i do Fabryki, a za niewielką cenę do MDK do kina "Studio" - szczegółowe zestawienie jest na stronie Mamowa.
Jeśli ktoś ma ochotę pooglądać filmy w domu, Miejska Biblioteka Publiczna oferuje wypożyczenie ich na DVD za darmo.
Teatry:
Bilety do teatru nie są strasznie drogie, ponadto teatry oferują różne promocje, jak Spektakl z buźką - 2 osoby wchodzą na jeden bilet. Ale jeżeli kogoś nie stać i na to może popytać w teatrach, czy nie potrzebują wolontariuszy. Czasem za kawałek nieskomplikowanej roboty można dostać wejściówkę na spektakl.
Poza tym teatr to nie tylko instytucja. Spektakle odbywają się także w innych miejscach, także na ulicy. Warto na bieżąco przeglądać gazety (oczywiście w czytelni - za darmo).
Koncerty:
Żeby się dobrze bawić nie trzeba wydać nie wiadomo ile kasy. Obok Narodowego Centrum Polskiej Piosenki w Opolu istnieje jeszcze co najmniej kilka knajp oferujących ciekawe wydarzenia. Na szczególną uwagę zasługują Come In oraz Kofeina. Nie wspominając o nieśmiertelnej Fabryce, gdzie bilety wstępu sięgają... pięciu złotych. Jeśli ktoś nadal wybrzydza, radzę poczekać do Piastonaliów. Czasem są darmowe koncerty, a jak już są bilety, to i tak nie są koszmarnie drogie.

Niezłym źródłem dobrej zabawy są także biblioteki - zazwyczaj oferują spotkania autorskie, wystawy, zajęcia dla dzieci, a ostatnio także gry planszowe i filmy. Że o kawie i ciasteczkach nie wspomnę... A wszystko za zupełną darmochę. I weź tu człowieku nie korzystaj.

piątek, 25 lutego 2011

Ile kosztuje dziecko?

Często spotykam się ze stwierdzeniem, że dziecko dużo kosztuje. Co to właściwie znaczy? Co małemu dziecku jest tak naprawdę potrzebne? Warto się nad tym zastanowić, zanim damy się wkręcić w kupowanie gadżetów, co do których producenci zapewniają nas, że są niezbędne. Moim zdaniem kosztuje niewiele, bo tak naprawdę niewiele potrzebuje - trochę miłości, opieki i uwagi, a reszta to już dodatki :)
Na początek łóżeczko. Czy rzeczywiście trzeba wydać na nie kupę kasy? Otóż nie. Bo przecież można spać w jednym łóżku z dzieckiem, tak jak czynili to ludzie od wieków, dopóki ktoś im nie wmówił że to niezdrowe... No ale ktoś może mieć opory, wtedy można popytać wśród znajomych, albo poprzeglądać ogłoszenia w hipermarketach. Osobiście natknęłam się na kilka, gdzie ktoś chciał oddać za darmo dziecięce łóżeczko. Można też od kogoś odkupić - za używane z materacem zapłacimy średnio 50 zł. Ujdzie.
Po drugie wózek. No tak, to wydatek od 1000 zł wzwyż. Ale niekoniecznie. Przede wszystkim bez wózka też się można obejść. W Polsce coraz popularniejsze staje się noszenie dziecka w chuście lub nosidle. Takie akcesoria do noszenia będą nas kosztowały ok. 150 zł. I naprawdę czynią wózek zbędnym. Jednak nie każdy chce dziecko nosić, wtedy pozostają znajomi lub aukcje internetowe - wydatek ok. 200 zł. Można też, l przejść się po osiedlu i zwrócić uwagę na rzeczy wystawiane, nasz przyjaciel znalazł w ten sposób... 3 wózki! Po drobnych naprawach były jak nowe.
Jedzenie. Przy odrobinie szczęścia i samozaparcia mamy dziecko do 6. miesiąca życia można karmić wyłącznie piersią. Potem może jeść to samo co dorośli. Wystarczy trochę zmodyfikować dietę. My zaczęliśmy się dzięki temu zdrowo odżywiać! Poza tym jeżeli stosujemy BLW (Baby Led Weaning - więcej tutaj), dziecko je co chce, a my się w ogóle nie przejmujemy. 0 zł dodatkowych.
Pieluchy. Może to kontrowersyjnie zabrzmi, ale można się bez nich obejść. Jest taka metoda - Elimination Communication, która pozwala na wysadzanie dziecka na nocnik od pierwszych chwil życia (więcej tutaj). Wtedy potrzebujemy kilku pieluch na wszelki wypadek i jakąś małą miseczkę. Jednak zakładam, że większość rodziców zdecyduje się na pieluchy. W tym wypadku taniej wychodzą pieluchy wielorazowe - są tak samo nieprzemakalne i wygodne jak tzw. pampersy, ale obecnie jedną taką można dostać za ok. 20 zł (mam na myśli pieluchy uniwersalne 4-15 kg). Przy założeniu, że dziecko potrzebuje ok 20 takich pieluch wydajemy jednorazowo 400 zł i mamy spokój do końca okresu pieluchowania. Można też pokusić się o pieluchy lepsze jakościowo (wydatek nawet 80 zł za sztukę), a potem je odsprzedać. W każdym razie następny wydatek to nocnik (od 10 zł).
Większość akcesoriów dziecięcych da się czymś zastąpić. Ciuszki można dostać po kimś lub tanio kupić używane (wspominałam też już o wymiankach), zabawki można zrobić samemu lub wcale z nich nie korzystać (pokażcie mi dziecko, które woli grzechotkę od kuchennej szafki), a dziecko i tak będzie zadowolone. Zwłaszcza, że nie musimy chodzić do pracy, żeby zarobić na wszystkie gadżety i możemy wiele godzin poświęcić na wspólną zabawę :))

Polecam inny tekst na ten temat http://dziecisawazne.pl/10-rzeczy-dla-noworodka-ktorych-nie-musisz-kupowac/

poniedziałek, 14 lutego 2011

Z powrotem

Dawno nic nie pisałam, bo zdołowałam się faktem, że nie tylko nie da się wyżyć miesiąca za 50 zł, ale nawet za 150! Dodatkowo mamy rok 2011 i sprawę utrudnia fakt, że wzrósł podatek vat, w związku z tym podrożała większość towarów. Doświadczenia sierpniowe pomogły nam nauczyć się kontrolować wydatki i dłużej zastanawiać się nad kupnem każdego towaru. Zakupy zaczynamy robić już w domu, gdzie sporządzamy listę i właściwie bez niej się nie ruszamy, pozwala nam to uniknąć kupowania towarów spontanicznych. Ponadto stara dobra zasada mówi, żeby przed zakupami się najeść i przeznaczyć na nie trochę czasu, aby pośpiech nie stał się złym doradcą. Ponadto przekonałam się, że warto dokładnie czytać etykiety, bo zdarzyło mi się kupić żywność ze zbyt krotką datą ważności i musiałam ją wyrzucić przed spożyciem.
Słowem, kupujmy tylko rzeczy, których potrzebujemy przed wyjściem do sklepu, w ten sposób unikniemy zbędnych wydatków.