Wiosna! Rozbuchana, rozszalana! Kwitnie kwiatami, zieleni się młodymi listkami, pieści nasze wszystkie zmysły. Roślinność się budzi, dookoła widać mnóstwo kolorów, wszędzie unosi się obłędny zapach kwiatów i mokrej trawy, robi się ciepło, ciepło, coraz cieplej...
A mi to wszystko z jednym się kojarzy!
Z jedzeniem oczywiście, a myśleliście że z czym? ;)
Po zeszłorocznych warsztatach dla chwastożerców nie mogę się oprzeć pięknym i słodziutkim mleczom, urzeka mnie zdecydowana gorycz koniczyny, a delikatna (!) pokrzywa jest moją absolutną faworytką. Uwielbiam chwasty i z każdego wypadu za miasto przywoże ich całe siaty. Bo wiele roślin da się zjeść, trzeba tylko wiedzieć jakie to są i jak je przyrządzać.
W tym roku na powitanie wiosny wymyśliłam sałatkę mleczno-koniczynowo-szpinakową.
Składniki:
dwie garści szpinaku
garść liści mlecza
kilkanaście kwiatów mlecza
pół garści liści koniczyny (mogą być też kwiaty)
szczypiorek
dwa jajka
kawałek żółtego sera pokrojonego w kostkę
Wszystko wrzucamy do miski (bez mieszania) i polewamy sosem winegret.
Sos winegret:
1/3 szklanki oleju
łyżeczka octu jabłkowego
sól
pieprz
zioła (bazylia, oregano, kurdybanek) - świeże lub suszone
1-2 ząbki czosnku
Ot i cała filozofia! Takie proste i jakie tanie. Smacznego!
Przyszła do mnie nie wiem skąd i zawróciła w głowie! Tarta marchewkowa. Miałam akurat w lodówce ciasto francuskie, do tego walały się jakieś marchewki i pietruszki, postanowiłam więc połączyć te składniki w jedną całość - no i powstała tarta poezja. Zniknęła w mig, został tylko jeden kawałek do zdjęcia, ale też długo nie poleżał :)
Składniki (tak na oko:))
ciasto francuskie
4 marchewki
2 pietruszki
kawałeczek selera
1 cebula (lub kawałek pora)
2 ząbki czosnku
pół przecieru pomidorowego ze słoiczka
pieprz, sól, pieprz ziołowy do smaku
2 łyżki oleju
zalewa: 4 jajka, szklanka śmietany, sól
Ciasto rozkładamy na blasze i lekko podpiekamy w piekarniku (200 stopni, ok. 12-15 minut).
W tym czasie na patelni rozgrzewamy olej, i smażymy drobno pokrojona cebulkę (pora) i rozgnieciony czosnek. Dodajemy utartą marchewkę, petruszkę i seler, podlewamy delikatnie wodą i dusimy do miękkości. Następnie przyprawiamy i dodajemy przecier pomidorowy.
Po wystudzeniu farsz rozkładamy równomiernie na cieście. W miseczce ubijamy jajka, dodajemy śmietanę, delikatnie solimy i taką masą zalewamy farsz marchewkowy.
Całość wstawiamy do piekarnika i pieczemy w 200 stopniach ok. 15-20 minut, aż masa jajeczna się zetnie i lekko zrumieni.
Wyciągamy z piekarnika i pałaszujemy.
Uwaga - jest tak smaczne, że można się poparzyć! :)
O Zupo Pomidorowo! Krążą po świecie pogłoski, że nie obejdzie się bez Ciebie żaden dom polski. Smakiem i aromatem zachwycasz, lecz Twoje wnętrze to niezgłębiona tajemnica. Potrafisz być ostra i wyrafinowanna lub słodka i łagodna jak na wydaniu panna. Czasem blada rumieńcem się oblewasz, gdy gorąca - umysł i ciało rozgrzewasz. Kto raz Twych przymiotów skosztował nigdy się nie uwolnił i nigdy nie żałował...
Zupa pomidorowa to chyba najbardziej uniwersalna i najprostsza zupa na świecie. Można ją zrobić na milion sposobów. Ja w mojej przemycam warzywa dla dzieciaków.
A robię ją tak:
Gotuję w garnku 3l wody. Dodaję szczyptę kurkumy.
Dodaję lyżkę masła lub oleju. 3 marchewki, 2 pietruszki.
Cebulę, 2 ząbki czosnku, kawałeczek selera, liść laurowy, szczyptę imbiru.
2 szczypty soli.
1 przecier pomidorowy z kartonu lub 2 gęste ze słoiczka. Szczyptę bazylii.
Trochę tymianku.
Trochę papryki słodkiej w proszku.
Pieprz.
Sos sojowy.
Gotuję do miękkości, następnie wyjmuję liść laurowy i blenduję na gładko.
W czasie gdy zupa się gotuje, wstawiam ryż.
Tu można dodać śmietanę, jak ktoś lubi.
Zupa jeszcze trochę bulgocze, daję jeszcze kurkumy i prażę ziarna słonecznika.
Na koniec jeszcze troszeczkę mielonego kminku i można wyłączyć zupkę.
Dodajemy ryż, posypujemy słonecznikiem i gotowe!
Dziś będzie krótko, ale tylko po to, żebyście się nie zaczytali i zabrali do roboty :)
Były swięta? Były!
Było obżarstwo? Hę?
Więc niechaj teraz każdy uderzy się w piersi i przyzna sam przed sobą ile zjadł ilościowo. A teraz pomnóżmy to przez cztery, bo jakościowo też było obficiej niż zwykle... no i mamy załamkę. Dół totalny, witki opadają i co ja teraz zrobię???
Jak to co? Do ćwiczeń moi drodzy, do gimnastyki! I nie przyjmuję tłumaczeń, że po świętach jesteśmy spłukani, na karnet na siłowni nas nie stać, aerobik jest w godzinach pracy, a na pilates już nie ma miejsc. Nie przymuję, bo żyjemy w czasach, kiedy wszystko można znaleźć na jutubie, a tam już Chodakowska wzywa z daleka, gotowa swoim skalpelem wyrzeźbić każdy mięsień, wydłużyć go od środka i daje Wam na to cztery tygodnie! Niedoświadczonym radzę nie zaczynać ćwiczeń od niczego, co się nazywa Turbo albo Killer, bo to grozi kontuzją, paraliżem ciała i umysłu i pemanentnym wydłużeniem mięśni i ścięgien, uniemożliwiającym chodzenie. Ale jak chcecie.
Jeśli ktoś woli mniej spektakularny, ale trwalszy efekt, polecam jogę. Spokojne, relaksujące ćwiczenia pomagają się wyciszyć i rozciągnąć wszystkie partie ciała. Sprzyjają też różnym schorzeniom. Co prawda joga jest od kilku lat na cenzurowanym, jako że może prowadzić do opętania, w tej jednak materii nie dostrzegam wyraźnego zagrożenia. Moje większe obawy budzi opetanie Chodakowską, ujawniające się u jej fanek, ale to już temat na innego bloga.
Jeśli komus mało, może się pokusić o stretching. Rozciąganie całego ciała jest czymś bardzo przyjemnym oraz zdrowym dla kręgosłupa! Może się też przydać w sytuacjach kiedy na przykład chcemy zrobić szpagat. Bardzo dobrze na ciało działa również pilates - czyli równowaga, oddech i precyzja w jednym. wszystkie te ćwiczenia nie wymagają zbyt dużo miejsca i wyszukanych gadżetów, można więc ćwiczyć w małym mieszkaniu, używając koca, krzesła, butelek z wodą zamiast ciężarków itp.
Jeszcze taniej i przyjemniej jest pobiegać sobie na świeżym powietrzu, zwłaszcza jeśli mamy do dyspozycji siłownię. Jeśli jej nie ma zawsze znajdzie się jakieś drzewo, trzepak czy inne równie wyszukane miejsce do ćwiczeń.
A już na pewno wiosennym postanowieniem musi być codzienna jazda na rowerze.
No chyba że ktoś dojeżdża powyżej 50 km. Ale na serio to się Wam opłaca? ;)
Koniec końców, w dobrej formie będziemy dopiero, gdy zrobimy tak:
Niepewna zimowa aura i częste w
związku z tym choroby nie sprzyjają zabawom na świeżym powietrzu.
Dzieci muszą czasem zostać w domu, a wtedy zaczynają się nudzić.
Można włączyć im bajkę, ale lepiej długie zimowe wieczory
wykorzystać na wspólną twórczą zabawę. Oto kilka propozycji jak
dzięki swojej kreatywności możemy stworzyć coś z naszą pociechą
bez wydawania przy tym majątku.
Własna książka
Byliście właśnie u dentysty?
Wróciliście z weekendowej wycieczki? Napiszcie o tym książkę.
Wystarczy zszyć ze sobą kilka kartek i narysować prostą
historyjkę o tym, co się wydarzyło. Rodzic może dopisać tekst,
a w wersji bardziej rozbudowanej „publikację” można dodatkowo
przyozdobić – piórkami, suszonymi kwiatami, fragmentami zdjęć.
Do tego specjalna strona tytułowa i... gotowe. Taka zabawa nie
tylko pobudza kreatywność, ale pozwala również oswoić i
uporządkować ważne wydarzenia w życiu dziecka. Ponadto stanowi
doskonały prezent np. dla babci lub dziadka.
Kącik stylisty
Lalki, misie i inni mieszkańcy
dziecięcego pokoju z pewnością potrzebują nowej garderoby na
zimę. Dlaczego nie uszyć im wspólnie kilku nieskomplikowanych
ubranek? Gdy nasz syn lub córka zobaczą jakie to proste, z
pewnością zechcą samodzielnie zaprojektować kilka rzeczy.
Przyszycie guzika też nie jest czynem nieosiągalnym. Po kilku
próbach nauczy się tego nawet czterolatek, a ostatecznie może
zamontować samoprzylepne rzepy. Przypominam, że ubieranie lalek i
misiów jest doskonałym ćwiczeniem mięśni palców,
przygotowującym do nauki pisania!
Tekturowy świat
Co można zrobić z kilku
niepotrzebnych pudeł? Wszystko! Domek, kuchenkę, pralkę, stragan,
cały aneks kuchenny, zbroję, skorupę żółwia, instrumenty,
rakietę... Ogranicza nas tylko wyobraźnia. Na niewielki karton
wystarczy nakleić kilka starych płyt CD i mamy kuchenkę. Zakrętki
posłużą jako pokrętła gazu. Teraz z boku wycinamy drzwiczki do
piekarnika i gotowe. W drugim pudle robimy okrągły otwór,
wkładamy do niego metalową miskę, obok montujemy giętką rurkę
i mamy zlew. Na koniec oczywiście trzeba wszystko pomalować.
Teatrzyk
Stare skarpetki, drewniane łyżki,
kilka szmatek – to wszystko pomoże nam stworzyć zaczarowany
świat teatru. Do skarpet wystarczy przyszyć oczy z guzików i
ewentualnie kawałek tektury w miejscu paszczy. Na łyżce można
pomalować oczy, dokleić włosy z włóczki, a na trzonku
zamontować sukienkę. Potem, na dwóch krzesłach, montujemy koc i
zaczynamy przedstawienie! No i przydałby się jakiś scenariusz...
Może któraś ze znanych bajek? A może własne opowiadanie? A
może... improwizacja? Wszystkie wersje są dopuszczalne.
Olimpiada sportowa
Najpierw musimy się dowiedzieć co to
jest olimpiada. Następnie zapoznać się z poszczególnymi
dyscyplinami sportu. Potem można ustalić które z nich pojawią
się na naszych igrzyskach. Dzień przed dobrze jest przygotować
medale i inne potrzebne gadżety, a następnie ogłosić Dzień
Olimpiady. Skok wzwyż, skok w dal – na materacu, strzelanie z
łuku w tekturę, odbijanie balonów, bieg z przeszkodami – to
dyscypliny, które można przeprowadzić w domu. Na końcu
oczywiście pamiętamy o podium, medalach i pamiątkowym zdjęciu.
Muzykowanie
Nie każdy ma w domu fortepian,
skrzypce i zestaw perkusyjny. Ale każdy ma w domu ryż, kaszę lub
makaron. I kilka puszek. Więc przygotowujemy instrumenty,
nastawiamy ulubioną płytę i... do dzieła! Grając i śpiewając
rozwijamy u dziecka zmysł słuchu, poczucie rytmu, chęć do
improwizacji i samodzielnych poszukiwań artystycznych. Warto taką
zabawę często powtarzać, wszak aparat słuchu odpowiada nie tylko
za odróżnianie dźwięków, ale także za równowagę, kontrolę
mowy i orientację w przestrzeni.
Gotowanie
Dzieci lubią pomagać rodzicom i
choćby zwykłe pokrojenie marchewki do zupy daje im wiele radości.
Z cierpliwym maluchem można usmażyć wspólnie naleśniki lub
upiec ciasteczka. Zwłaszcza, że zabawa z ciastem rozwija percepcję
dotykową i małą motorykę. Nie zawsze jednak spełnia nasze
oczekiwania. Czasem może stać się celem samym w sobie. I gdy mąka
sypie się po całej kuchni, a ciasto jest nawet w kuwecie kota,
musimy uzbroić się w cierpliwość, miotełkę i szmatkę. Bo
przecież uśmiech naszego dziecka jest dla nas najważniejszy :)
Co jest potrzebne: ryż, słoik, barwniki spożywcze, ocet. Do słoika wrzucamy ryż, dodajemy troszeczkę barwnika i łyżeczkę octu, zakręcamy słoik i intensywnie potrząsamy. Odkręcamy i czekamy aż ocet wyparuje i gotowe - mamy prawdziwy barwiony ryż. Można go przesypywać łyżeczką do pudełka po bombonierce, można z niego usypywać obrazki, albo wozić go koparką na budowę (jak to było u nas). W każdym razie świetna zabawa na długie godziny. A na koniec to co dzieci lubią najbardziej, czyli... zabawa w sprzątanie! :)