poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Dzień trzeci - pełna mobilizacja

Hurra! Dziś wydaliśmy tylko 70 gr na bułkę!
Na razie ratuje nas mania zamrażania jedzenia. Wszytko czego nie dajemy rady zjeść wkładam do zamrażarki. Tak więc znalazłam dzisiaj mrożony chleb (chleb mrozimy z lenistwa - żeby nie musieć codziennie kupować), mięso na gulasz, kluski, gołąbki, lody i... truskawki :) (miały być na zimę, ale co tam) - jedzenia mamy przynajmniej do końca tygodnia. Oprócz tego wędlina i żółty ser (ser kupujemy w postaci końcówek - 10 zł za kilogram, kupujemy jak najwięcej i mrozimy). Zastanawiamy się czy potrzebujemy masła, bo się kończy. Jakby co mamy smalec przywieziony od moich rodziców - też się świetnie nadaje. I wreszcie będzie okazja go zjeść.
Zbieram przepisy na domowe środki czystości, bo mogą się pokończyć. Wiem już jak umyć okna wodą z octem i gazetami, umiem zrobić płyn do mycia naczyń z płatków mydlanych, ale największy problem mam ze zmywarką - czym zastąpić te strasznie drogie tabletki?
Zamieniamy też samochód na rower albo nogi.
Nasze dziecko natomiast nie powinno odczuć zmian w stylu życia. Mały karmiony jest piersią, używamy pieluch wielorazowych albo wcale (staram się praktykować wychowanie bezpieluchowe - zwane też elimination communication, ale o tym innym razem), a samochodem jeździć nie lubi, więc albo idziemy gdzieś na piechotę z wózkiem albo z chustą (zostało mi kilka kilogramów do zrzucenia po ciąży), albo odpuszczamy.
A bułkę kupił sobie mój M., bo nie chciało mu się czekać aż chleb się rozmrozi :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz