Ponieważ zagrzebałam się w temat biżuterii z odzysku, wynalazłam w internecie bardzo ciekawe inspiracje. A ponieważ trwa weekend majowy, może uda Wam się coś z tych pomysłów zrealizować? Chociaż pogoda nie zachęca do siedzenia w domu :)
Poniżej zamieszczam kilka zdjęć.
poniedziałek, 30 kwietnia 2012
Biżuteria raz jeszcze
niedziela, 29 kwietnia 2012
Kolorowe korale
Niedawno zorganizowałyśmy sobie z koleżankami szafing i jestem bardzo zadowolona - pozbyłam się ciuchów, zyskałam nowe ciuchy, a wszystko w miłej atmosferze, no i oczywiście BEZGOTÓWKOWO.
A teraz zajęłam się tworzeniem biżuterii. Ponieważ ceny gotowych wyrobów powalają mnie na kolana, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i zaopatrzyłam się w wełnę czesankową - i stworzyłam ten oto naszyjnik filcowy. Poświęciłam mu sporo czasu i energii, ale teraz jestem baaardzo dumna, no i wyszło nieporównywalnie taniej niż jak bym miała kupić. Ten był wyjątkowo grzeczny, bo na prezent, ale dla siebie zrobię biżuterię eko. Już zbieram zawleczki od puszek, sznurki, stare sznurowadła i druty. Brzmi groźnie? Eeee tam, obiecuję wrzucić zdjęcia jak tylko coś zrobię.
A tymczasem proszę o pomysły, co jeszcze można przerobić na biżu. Hmmmm???
sobota, 26 listopada 2011
Dzień Bez Zakupów
fot. LeCanard
Dziś jest mój ulubiony dzień w roku - dzień bez kupowania. Jak go spędziliście? Udało się nie kupować? Nam niestety nie, bo rano stwierdziliśmy, że nie mamy ani chleba, ani papieru toaletowego, ani ziemniaków. No i trzeba było na dzień dobry udać się do sklepu. Ale na tym się skończyło, bo z pozostałych zapasów udało mi się zrobić całkiem spory obiadek - zupę warzywną, kaszę z warzywami i nawet starczyło mąki na drożdżówki cynamonowe... mniammm... Całkiem nieźle.
A teraz... ponieważ jest sobota wieczór... bardzo kusi chęć kupienia piwa. A może poczekać do północy? Ech...
Dziś jest mój ulubiony dzień w roku - dzień bez kupowania. Jak go spędziliście? Udało się nie kupować? Nam niestety nie, bo rano stwierdziliśmy, że nie mamy ani chleba, ani papieru toaletowego, ani ziemniaków. No i trzeba było na dzień dobry udać się do sklepu. Ale na tym się skończyło, bo z pozostałych zapasów udało mi się zrobić całkiem spory obiadek - zupę warzywną, kaszę z warzywami i nawet starczyło mąki na drożdżówki cynamonowe... mniammm... Całkiem nieźle.
A teraz... ponieważ jest sobota wieczór... bardzo kusi chęć kupienia piwa. A może poczekać do północy? Ech...
czwartek, 20 października 2011
Bez kasy NAPRAWDĘ
Skoro jestem przy niesamowitych historiach ludzi, przedstawię sylwetkę Marka Boyle'a, Brytyjczyka który w 2008 roku zdecydował, że będzie żył bez pieniędzy.
Studiował ekonomię, potem pracował dla firm produkujących żywność ekologiczna i był świetnie opłacanym menedżerem. Jednak to mu nie wystarczało. Postanowił żyć "naprawdę" ekologicznie, rzucił pracę, rozdał oszczędności i zamieszkał w starej przyczepie. Wcześniej jednak dobrze się do tego przygotował: kupił kilka urządzeń, których nie byłby w stanie zrobić sam - panele słoneczne do zasilania laptopa i telefonu, do ogrzewania wody, zdobył telefon (tylko do odbierania połączeń przychodzących) i laptop z odzysku oraz używaną przyczepę. Swój nowy "dom" postawił na terenie gospodarstwa ekologicznego, w zamian za wolontarystyczną pracę. Żywi się tym, co wyrośnie mu w ogródku, zbiera w lesie jagody, orzechy i grzyby, a w mieście wyszukuje odpadków wyrzucanych przez sklepy i restauracje.
Sam skonstruował urządzenie do gotowania, pastę do zębów też zrobił sam (rybie ości i nasiona kopru włoskiego), a zamiast papieru toaletowego używa gazet odkładanych przez kioskarza (wielkie mi co...:]).
O swoim zyciu napisał książkę The Moneyless Man, wydaną w 2010r. Ponoć całkowity dochód przeznaczy na stworzenie wspólnoty funkcjonującej wg zasad Freekonomy.
Studiował ekonomię, potem pracował dla firm produkujących żywność ekologiczna i był świetnie opłacanym menedżerem. Jednak to mu nie wystarczało. Postanowił żyć "naprawdę" ekologicznie, rzucił pracę, rozdał oszczędności i zamieszkał w starej przyczepie. Wcześniej jednak dobrze się do tego przygotował: kupił kilka urządzeń, których nie byłby w stanie zrobić sam - panele słoneczne do zasilania laptopa i telefonu, do ogrzewania wody, zdobył telefon (tylko do odbierania połączeń przychodzących) i laptop z odzysku oraz używaną przyczepę. Swój nowy "dom" postawił na terenie gospodarstwa ekologicznego, w zamian za wolontarystyczną pracę. Żywi się tym, co wyrośnie mu w ogródku, zbiera w lesie jagody, orzechy i grzyby, a w mieście wyszukuje odpadków wyrzucanych przez sklepy i restauracje.
Sam skonstruował urządzenie do gotowania, pastę do zębów też zrobił sam (rybie ości i nasiona kopru włoskiego), a zamiast papieru toaletowego używa gazet odkładanych przez kioskarza (wielkie mi co...:]).
O swoim zyciu napisał książkę The Moneyless Man, wydaną w 2010r. Ponoć całkowity dochód przeznaczy na stworzenie wspólnoty funkcjonującej wg zasad Freekonomy.
niedziela, 18 września 2011
Piękne życie bez pieniędzy
Mała przerwa w pisaniu, wynikła z faktu, iż dorwałam się do kilku książek, wypożyczonych z biblioteki rzecz jasna, bo przecież nie będę kupować :) Nie tylko z oszczędności, ale też dlatego, ze należę do ludzi, którzy do przesady szanują papier. Ponieważ jest to surowiec powstały z drzew, staram się go nie nadużywać, każdy skrawek kartki zapisywać do granic możliwości. Tym samym nie kupuję, a tym bardziej nie kseruję książek, tylko staram się je wypożyczać.
Tak więc w ferworze czytania wpadła mi w ręce pozycja Piękne życie bez pieniędzy.
Jest to lektura bardzo ciekawa i na pewno warto ją przeczytać, choćby po to żeby się nie zgodzić z autorem :)Nie jest to typowy poradnik dla tych, którzy chcieliby żyć bez pieniędzy. Jest to bardziej esej filozoficzno-społeczno-obyczajowy. Jeśli do tej pory taki gatunek nie istniał, to Alexander von Schonburg z pewnością go stworzył. Autor (z zubożałego arystokratycznego rodu) prezentuje przypadki ubożenia wśród społeczeństw, miast i narodów, żeby potem przekonywać nas, że bycie bogatym jest obecnie démodé. W obliczu nadciągającego kryzysu wszyscy powinniśmy zacisnąć pasa i uczyć się jak sobie radzić bez pieniędzy. Przytacza przy tym mnóstwo przykładów na irracjonalne postępowanie ludzi bogatych, którzy większość swojego czasu spędzają w pracy, żeby potem swoje ciężko zarobione pieniądze wydać na masę niepotrzebnych rzeczy. Z książki można się też dowiedzieć, dlaczego bieganie w parku jest przyjemniejsze od ćwiczeń w zapoconej siłowni, dlaczego nie warto kupować dziecku wszystkich dostępnych na rynku zabawek i wreszcie dlaczego urlop ogłupia.
Minusem książki jest, jak zwykle w takich przypadkach, rzeczywistość trochę nieprzystająca do polskich warunków. Ponadto całość pisana jest z punktu widzenia zubożałego arystokraty, a więc z dużą dozą wyniosłości poprzeplatanej niemieckim poczuciem humoru (czyli czymś co nie istnieje). Mimo to namawiam do lektury.
Tak więc w ferworze czytania wpadła mi w ręce pozycja Piękne życie bez pieniędzy.
Jest to lektura bardzo ciekawa i na pewno warto ją przeczytać, choćby po to żeby się nie zgodzić z autorem :)Nie jest to typowy poradnik dla tych, którzy chcieliby żyć bez pieniędzy. Jest to bardziej esej filozoficzno-społeczno-obyczajowy. Jeśli do tej pory taki gatunek nie istniał, to Alexander von Schonburg z pewnością go stworzył. Autor (z zubożałego arystokratycznego rodu) prezentuje przypadki ubożenia wśród społeczeństw, miast i narodów, żeby potem przekonywać nas, że bycie bogatym jest obecnie démodé. W obliczu nadciągającego kryzysu wszyscy powinniśmy zacisnąć pasa i uczyć się jak sobie radzić bez pieniędzy. Przytacza przy tym mnóstwo przykładów na irracjonalne postępowanie ludzi bogatych, którzy większość swojego czasu spędzają w pracy, żeby potem swoje ciężko zarobione pieniądze wydać na masę niepotrzebnych rzeczy. Z książki można się też dowiedzieć, dlaczego bieganie w parku jest przyjemniejsze od ćwiczeń w zapoconej siłowni, dlaczego nie warto kupować dziecku wszystkich dostępnych na rynku zabawek i wreszcie dlaczego urlop ogłupia.
Minusem książki jest, jak zwykle w takich przypadkach, rzeczywistość trochę nieprzystająca do polskich warunków. Ponadto całość pisana jest z punktu widzenia zubożałego arystokraty, a więc z dużą dozą wyniosłości poprzeplatanej niemieckim poczuciem humoru (czyli czymś co nie istnieje). Mimo to namawiam do lektury.
czwartek, 1 września 2011
Eko w Radiu Opole
Juhuu! Będę w Radiu Opole!! Słuchajcie audycji Wszystko czego pragniesz codziennie między 11 a 12. Będę tam udzielać porad ekologicznych :)
niedziela, 28 sierpnia 2011
15 lat bez pieniędzy
Zrobiliśmy sobie małe wakacje - góry, jeziorko, rowery, joga w parku, koncerty na rynku. I było super! Ponieśliśmy tylko koszty benzyny, gdyż ze względu na małego Pima i obowiązek używania fotelików samochodowych nie mogliśmy pojechać stopem.
Po powrocie czekała na mnie niespodzianka podesłana przez oberglogauera - artykuł o kobiecie, która od 15 lat żyje bez pieniędzy.
Heidemarie Schwermer ma 69 lat, mieszka w Niemczech i od dawna nie używa gotówki, bo wymienia się dobrami z innymi ludźmi. Zaczęło sie od eksperymentu, który miał trwać rok, ale bardzo jej się spodobało i postanowiła pozostać przy tym stylu życia. Mieszka tam, gdzie ktoś ją zaprosi, w zamian opiekując się mieszkaniem, jada to, czym zostanie poczęstowana. I cieszy się bieżącą chwilą. A swoją emeryturę rozdaje potrzebującym, podobnie jak honorarium za dwie książki, w których opisała swoje doświadczenia.
Uważam, że to świetny pomysł i każdy z nas powinien sobie zrobić taki roczny eksperyment, wtedy moglibyśmy dojrzeć jak bardzo nieracjonalnie postępujemy zaharowując się tylko po to, żeby kupić masę niepotrzebnych rzeczy. W każdym razie rzecz jest warta przemyślenia.
Po powrocie czekała na mnie niespodzianka podesłana przez oberglogauera - artykuł o kobiecie, która od 15 lat żyje bez pieniędzy.
Heidemarie Schwermer ma 69 lat, mieszka w Niemczech i od dawna nie używa gotówki, bo wymienia się dobrami z innymi ludźmi. Zaczęło sie od eksperymentu, który miał trwać rok, ale bardzo jej się spodobało i postanowiła pozostać przy tym stylu życia. Mieszka tam, gdzie ktoś ją zaprosi, w zamian opiekując się mieszkaniem, jada to, czym zostanie poczęstowana. I cieszy się bieżącą chwilą. A swoją emeryturę rozdaje potrzebującym, podobnie jak honorarium za dwie książki, w których opisała swoje doświadczenia.
Uważam, że to świetny pomysł i każdy z nas powinien sobie zrobić taki roczny eksperyment, wtedy moglibyśmy dojrzeć jak bardzo nieracjonalnie postępujemy zaharowując się tylko po to, żeby kupić masę niepotrzebnych rzeczy. W każdym razie rzecz jest warta przemyślenia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)